To jest już czarna seria tragedii z udziałem dzieci. Codziennie słyszymy o kolejnych przypadkach znęcania się nad bezbronnymi maluchami. W sobotę w Tarnowie szalona matka podcięła gardło synkowi...
PRZECZYTAJ: DRAMAT TYMKA z Tarnowa! Matka poderżnęła mu gardło i zniknęła!
A już w poniedziałek zdarzył się kolejny dramat! Nad ranem do jednego z łódzkich mieszkań wezwano pogotowie w sprawie śmierci małego dziecka. Medycy zauważyli na twarzy dziewczynki siniaki i postanowili wezwać policję. Jak się okazało, trzymiesięczna Nadia również padła ofiarą patologicznych rodziców.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Tragedia w Łodzi! Nie żyje 3-miesięczne dziecko!
Wyniki sekcji
Dzisiejsza sekcja zwłok rozwiała wszelkie wątpliwości. Nad Nadią znęcano się już długi czas.
- Przyczyną śmierci dziecka były rozległe obrażenia głowy. Stwierdzono liczne krwiaki i obrzęk mózgu. Niemowlę miało też sześć połamanych żeber. Na głowie i twarzy dziecka stwierdzone zostały zasinienia - powiedział we wtorek, w wywiadzie dla TVN24, rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania.
Wyniki sekcji mówią jasno. Dziecko było wielokrotnie bite. Dziewczynka miała na ciele liczne siniaki pochodzące z różnego okresu. Miała też połamane żebra, co według biegłych było skutkiem silnego potrząsania niemowlęciem.
Ukrywali śmierć dziecka
Jak nieoficjalnie dowiedziało się TVN24, rodzice Nadii starali się ukryć przed pogotowiem fakt, że ich córka nie żyje od kilku godzin. Mieli oni ogrzewać jej ciało za pomocą grzejnika.
- Z naszych ustaleń wynika, że dziecko zmarło w nocy z niedzieli na poniedziałek albo we wczesnych godzinach porannych. Rodzice na pogotowie zadzwonili bardzo późno, bo przed godz. 9:00 - powiedział prokurator zaangażowany w śledztwo.
Rodzice z zarzutami
26-letni ojciec zamordowanej dziewczynki usłyszał już zarzut zabójstwa i grozi mu dożywocie. Matka Nadii nadal jest przesłuchiwana. Niewykluczone, że usłyszy ona takie same zarzuty jak jej partner.
PRZECZYTAJ TEŻ: Łódź. Cała rodzina pastwiła się nad małym Wiktorkiem
Nic nie zapowiadało tragedii
Rodzina Nadii była pod opieką pomocy społecznej. Korzystała zarówno z pomocy materialnej, jak i opieki pracownika socjalnego.
- Nie było żadnych przesłanek mówiących o zaniedbywaniu dziecka - poinformował TVN24 Igor Mertyn, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi. - Ojciec miał stałą pracę a matka kontynuowała naukę - tłumaczył.
Prokuratura poinformowała także, że w mieszkaniu rodziców Nadii nigdy wcześniej nie interweniowała policja.
Telefon alarmowy
Po tych dramatycznych zajściach, policja w Łodzi zadecydowała, że uruchomi specjalną linię telefoniczną.
- Będzie można dzięki niej anonimowo poinformować o przypadkach występowania przemocy wobec dzieci - powiedział Igor Metyn. - Przeprowadzona będzie też kampania społeczna mająca uwrażliwić społeczeństwo na problem przemocy wobec dzieci - dodał rzecznik łódzkiego MOPS.